Nieuchronność związku Rycha z Anulą
Małżeństwo z Anulą było zapisane w gwiazdach. Los przez wiele
lat przygotowywał grunt i dawał nam szanse poznania się. My jednak, nic
o sobie nie wiedzieliśmy. Konfrontacja albumów rodzinnych jest jednak
porażająca...
Oto student Politechniki
Gdańskiej, Marian C. z
Wydzialu Mechanicznego. Student uprawia sport, głównie chyba dlatego,
aby udowodnić sobie i innym, że już nie jest wątłym i wyśmiewanym przez
kolegów dzieckiem. Marian C. wygrywa z tymi, którzy jeszcze do niedawna
mówili, ze jest nic nie wart. Jest szczupły, więc biega na 100m i
skacze w dal. Zdjęcie obok przedstawia trening w Elblągu w 1952 roku.

Oto drugi student
tej uczelni, Longin B, z Elektrycznego. Ten lubi przede wszystim
towarzystwo. A gdzie jest najwięcej roześmianych chłopców i dziewcząt?
Oczywiście w klubie sportowym. Lolek ma mocną budowę, więc pcha kulą.
Pamiętajmy wszakze, że są lata 50. W tych czasach sport oznaczał
zupełnie co innego niż dzisiaj. Oznaczał przyjaźń, zdrowie,
rywalizację. Na pewno nie pieniądze. Obaj nasi studenci poznali się,
występowali wspólnie na różnych zawodach. W tym samym klubie startował
też legendarny Józef Sidło. Czy Maniek i Lolek rozmawiali ze sobą o
przyszłości, o tym co będzie za 30 lat? Nie sądzę. Trudno myśleć o
dzieciach, a tym bardziej o ich małżeństwie, gdy ma się 20
lat. Jak to jednak bywa ze studenckimi znajomościami, ta również
zakończyła się wraz z karierą sportową. Każdy z nich poszedł swoją
drogą. Zdjęcie obok przedstwia ich obu w 1955 roku.
czy to przypadek, że:
1.Nasi ojcowie znali się jeszcze przed naszym
narodzeniem

Marian ożenił
się Janką i w 1956
urodziła im się córka Kasia. W końcu dostali upragnione mieszkanie we
Wrzeszczu, przy ulicy Chrzanowskiego. Pokój z kuchnią, jak to w PRL. W
tej opowieści ważny jest jednak adres. Zapamiętajcie: okolice Chrzanowskiego
- oto Janka z małą Kasią idą po ul.Wojska Polskiego w 1958.
czy to przypadek, że:
2. Moi rodzice mieszkali tam, gdzie później
mieli zamieszkać rodzice Anuli

W końcu Lolek też
się ożenił. Zamieszkał z Jadwigą przy ulicy Heweliusza w
centrum Gdańska. W 1958 urodził się syn Radosław. Radosław jest istotny
w tej opowieści, jak zobaczycie za chwilę, ale najpierw pozwólcie, że
urodzę się ja. Drugie
dziecko Mariana i Janki urodziło się na nowym mieszkaniu. W nowo
wybudowanym bloku przy ul. Heweliusza ( tak, tak, zaczyna się!)
pierwszym nowo narodzonym mieszkańcem był... Rysio. Dom oddano 1 maja
1959, a 11 maja zjawiłem się na świecie. Mieszkałem na 3 piętrze, nad
księgarnią. Na zdjęciu obok jestem przed domem ze starszą siostrą.
(Tzn. ta mniejsza dziewczynka, to chłopczyk.)

No cóż, zdarzało mi się pluć na przechodniów... Czy naplulem tej pani
do wózeczka? Ta pani, to moja przyszła teściowa, w wózeczku leży sobie
żona, a obok drepce szwagier. Tyle, że te wszystkie tytuły spadną na
nich za 20 lat, na razie przechadzają się pod moim balkonem nic o mnie
nie wiedząc.
czy to przypadek, że:
3. Anula jako dziecko mieszkała przy tej
samej ulicy co ja

Dorosłem i w wieku 3 lat spadło na mnie pierwsze prawdziwe nieszczęście
- posłali mnie do przedszkola. Były to 3 lata mordęgi. Ciekawe, że
Radek też nie lubi ryżu z cynamonem. Jako dzieci chodziliśmy do tego
samego przedszkola, Anula zresztą też. Tyle, że nikt nic nie pamięta.
Ja kochałem się w Irence, moja obecna żona była na pewno za smarkata,
żebym na nią spojrzał. Dwa zdjęcia przedstawiają przyszłych szwagrów w
czapeczkach z bibułki w przedszkolu przy zaułku św Bartłomieja.
konsekwencją punktu 3 jest, że:
4. Chodziłem z przyszłym szwagrem do
przedszkola

OK. Mnie posłali do
szkoły nr 50, Radek poszedł do 57. Po kilku latach
Borowscy preprowadzili sie z Heweliusza do większego mieszkania przy
ulicy Fitelberga. To mała uliczka, tuż obok Chrzanowskiego, jakieś 200
m od dawnego mieszkania Cichych. Dzieciaki Borowskich poszły do szkoły,
gdzie dawniej uczyła moja mama, i tak nie dane było się nam poznać.
Na zdjęciu obok moja przyszła żona z mamą i bratem na ul Fitelberga.
Okolice Chrzanowskiego możecie poznać z książki "Weisser Dawidek" Pawła
Huelle.
W punkcie 2 wyprzedzono fakt, że:
5. Anula przeprowadziła się tam, gdzie
zaczynali moi rodzice

Ja w 6 klasie przeniosłem się do szkoły 57, gdzie nie było już Radka,
ale był inny mój dobry kolega z przedszkola - Adaś, zwany Parówą. Z
Adamem kolegowałem się w przedszkolu, w podstawówce, to on namówił mnie
do klasy matematycznej w Jedynce. Dopiero na studia poszliśmy na inne
uczelnie, ale nie straciliśmy kontaktu. Choćby na rowerach przebyliśmy
razem ładne kilka tysięcy kilometrów. Adam ożenił się z Kaśką ( ale nie
moją siostrą, tego by było za wiele ). Ja byłem nawet świadkiem na ich
ślubie. Na tym ślubie była też koleżanka Kaśki ze studiów, ale ja jej
nie widziałem. Ona mnie owszem.
owszem, zdarza się często, ale czy to
przypadek, że:
6. Anuli koleżanka została żoną mojego
kolegi

no cóż, w tej sytuacji nastąpiły:
7. Nieuniknione konsekwencje
Tak to krążyliśmy wokól siebie od urodzenia i jeszcze wcześniej. Dalej
już było banalnie, oczywiście nie dla nas, ale takie historie zdarzają
się codziennie. Adam skończył studia, zrobił imperezę na impezę
zaprosił mnie, Kaśka Anulę i się poznaliśmy. Potem tydzień myślałem czy
zadzwonić, zadzwoniłem, itd., itp. tratatata, miłość, ślub, dzieci, 20
lat i jest dobrze. Tak musiało być, cbdd. Koniec.